Jesień to doskonały czas, by zaparzyć sobie kubek ciepłej herbaty i sięgnąć po album ze wiekowymi fotografiami. Wystarczy jedna chwila, by oderwać się od codziennych trosk, zanurzając się bez pamięci w sentymentalny świat dawnych lat. A co jeśli byłby to świat… starych samochodów? Przedstawiamy Wam kilka archiwalnych zdjęć z czasów, gdy „cztery kółka” były nie tylko mechanicznym sprzętem służącym do przemieszczania się, ale również prawdziwym członkiem rodziny i synonimem dobrobytu.
Stare zdjęcia – okaz z podwórka
Przedwojenny Opel Olympia kryjący się pod starą płachtą. Od popularnego Kadetta K38 odróżnia go najbardziej pozbawiona wypukłości atrapa przedniego grilla. Ten egzemplarz sporą część życia spędził na polskich ziemiach. Wystarczy spojrzeć tylko na jego starą tablicę rejestracyjną czy dosztukowany zderzak. Okrągłe kierunkowskazy najpewniej zapożyczono z poczciwej Warszawy. Tak się kiedyś remontowało samochody.
Skoda 1101 – wyprawa w nieznane
Poczciwy Morris Minor? A może coś amerykańskiego? Nic bardziej mylnego! Te krągłości należą do Skody 1101, którą niegdyś nazywano „Tudorką”. Lekko pożółkła fotografia przedstawia egzemplarz z lat czterdziestych, który z nostalgią wpatruje się w toń skrzącej się wody. Może to Mazury? Po II wojnie światowej wiele podobnych Skód jeździło po krajowych drogach.
DKW F5 – w sielskim anturażu
Z wakacyjnego klimatu jezior, przenosimy się na polską wieś. Pasąca się krowa, zamiast wcinać trawę, zdecydowanie polubiła się z leciwą „dekawką” (DKW F5). W końcu jak niegdyś mawiano – była to „dykta, klej i woda”. Miejmy nadzieję, że ta jej zbytnio nie zasmakowała…
BMW 326 – wielki dzień, wielki wóz
Lata pięćdziesiąte, gdzieś w Polsce. Przed drewnianym kościołem gromadzą się tłumy elegancko ubranych osób. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że ciemne BMW 326 pełniło wówczas rolę ślubnej limuzyny. Konstrukcja samochodu była tak dobra, że jeszcze po wojnie służyła jako wzór dla BMW/EMW 340. Za „beemką” kryje się Opel Kadett K38, którego taksówkarską przeszłość zdradzają umieszczone na drzwiach naklejki.
Volkswagen – maszyna nie do zajechania
A teraz coś z zagranicy. Zapierające dech w piersi widoki gór i wód były celem wyprawy dla turystów z Niemiec. Kompanami ich podróży były dwa lśniące garbusy. Stojąca z przodu sztuka to wczesna wersja z dzielną szybą z tyłu (tzw. „Split window”) oraz materiałowym faltdachem. Małe Volkswageny przez lata były popularnym widokiem w całej Europie i niejednokrotnie pełniły też rolę kampera. Kto z Was wybrałby się dziś w taką podróż?
Porsche 911 – w peerelowskiej rzeczywistości
Wracamy na chwilę do Polski. Lata siedemdziesiąte i kilkuletnie Porsche 911 w wersji Targa. Taki widok potrafił wprowadzić w osłupienie – podobnie jak dzisiejsza cena oryginalnego zestawu Fuchsów. Dwójka mężczyzn z pewnością przygląda się, ile to cacko ma na tzw. „blacie”. Za czasów PRL-u kilka takich „porschaków” poruszało się po naszych drogach. Identyczna odmiana ze ściąganym panelem dachowym zagrała u boku Ireny Jarockiej w komedii „Motylem jestem, czyli romans 40-latka” (reż. Jerzy Gruza). Wypożyczony do filmu samochód miał należeć do załogi rajdowej Jerzy Landsberg/Marek Muszyński.
Bugatti T40 – kompan rodziny
Na sam koniec prawdziwa perełka! Lata trzydzieste i legendarne Bugatti T40. Przedwojenna maszyna nie tylko kusiła swoim eleganckim nadwoziem z otwieranym dachem, ale także mistrzowską reputacją wypracowaną w wyścigach. Uwagę zwraca nakrętka na chłodnicy, którą wyposażono w termometr. Ta sztuka jednak nie uczestniczyła raczej w słynnym Wyścigu Tatrzańskim, lecz „śmigała” po drogach dawnej Francji. Ciekawe czy sportowe Bugatti ze zdjęcia przetrwało gdzieś do dziś…
Na dzisiaj to wszystkie z leciwych zdjęć. Koniecznie dajcie znać czy taka forma przedstawiania historii dawnej motoryzacji przypadła Wam do gustu. A może ktoś z Was chciałby podzielić się losami starych maszyn, które zostały uchwycone na starej kliszy aparatu?
Zdjęcia: archiwum autora