Moja królowa, którą nazywam Zosia, to Syrena 105L, rok produkcji 1977.

Samochód posiada silnik S31, trzy cylindrowy o pojemności 850 cm3 i mocy 40 KM.

Syrenę kupiłem w Pszczynie, chociaż długo szukałem jeżdżąc po całym kraju w poszukiwaniu wymarzonego egzemplarza. Marzyłem o modelu 104, ale po przejechaniu sporej ilości kilometrów znalazłem Syrenę 105L niedaleko Rybnika, skąd pochodzę i podjąłem od razu decyzję – kupuję …

Dlaczego akurat Syrenę?
Marzyłem o polskim samochodzie, takim naprawdę polskim – skonstruowanym przez polskich inżynierów – stąd Syrena.

Samochód na zdjęciach na portalu ogłoszeniowym wyglądał zjawiskowo, jak wszystkie Syreny z portali, jednak w rzeczywistości było już troszeczkę inaczej, znacznie inaczej…. Jednak atutem było to, że auto było kompletne, mimo że do pełnej renowacji.

Przy renowacji pomagali mi świeżo poznani koledzy z Forum Syreniarzy. Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy chętnie pomagali „świeżakowi” co było bardzo sympatyczne. Teraz ja, jeśli umiem, również pomagam. Dzięki tej pasji poznałem wielu wspaniałych ludzi, z którymi kontakt utrzymuję do dziś.

10 lat temu, kiedy pierwszy raz zrobiłem nieudolnie renowację Syreny, problemu z częściami raczej nie było. W każdej wsi, w co drugiej komórce, w piwnicy były części do Syreny i to w bardzo przystępnych cenach. Teraz niestety się to zmieniło. Syrena nie jest już wyśmiewanym autem, a raczej wzbudzającym uśmiech na twarzy, przypomnieniem minionych lat, sentymentem. Dzięki temu ceny poszybowały w górę.

Po pierwszym remoncie, po kilku latach, a dokładnie na 40 urodziny, mojej królowej obiecałem zrobić pełny „lifting”. Została rozebrana do ostatniej śrubki. Wymieniłem podłogę, progi, podciągi, błotniki, fartuchy itd. Wszystkie części gromadziłem przez lata, aby móc bez żadnych problemów dokonać odrestaurowania pojazdu.

Tapicerki do obszycia, nowa podsufitka, nowe boczki. Silnik jest po kapitalnym remoncie. Wymieniłem łożyska na wale, korby, tłoki. W skrócie wszystko nowe. Oczywiście to nie było wszystko. Dalej wymieniłem:
tarczę sprzęgła, cylinderki, przewody hamulcowe, układ paliwowy, bak paliwa. A zderzaki i kapsle pokrył nowy chrom. Wszystko na nowych częściach z epoki, gromadzonych przez te wszystkie lata. Od początku renowacji postanowiłem, że wszystko będzie oryginalne. Nic nie zmieniałem.

Było kilka chwil zwątpienia, kiedy wszystko zaczęliśmy składać na tych „nowych częściach z epoki” i cokolwiek się zalewało jakimś płynem, to były nieszczelności (cylinderek , pompa hamulcowa, uszczelka pompy paliwowej). Jakiś dramat.

Najtrudniejsze było dla mnie i ludzi mi pomagających to, że coś poprawiliśmy, a potem znowu coś się psuło. I tak przez prawie 2 lata.

Co do kosztów renowacji, to obawiam się, że żona będzie to czytała i wolałbym, aby było w domu tak jak do tej pory…. Po co psuć coś co jest piękne :-) Przy okazji pozdrawiam moją żonę Sylwię.

A tak na  poważnie, to koszty zależą od jakości i zakresu naszej pracy. Ja cały demontaż zrobiłem z moim kolegą Wojtkiem, któremu bardzo dziękuje za poświęcony czas. Dziękuję Szwagrowi za pomoc przy lakierowaniu, koledze blacharzowi za wysiłek przy dopasowywaniu elementów blacharskich. Większość prac robiłem po tzw. znajomości, wiec i koszty były zdecydowanie niższe.

Czas renowacji – około dwóch lat – liczę wraz z usuwaniem wszelkich usterek, większych i mniejszych. Teraz wchodzę do garażu, ściągam pokrowiec, wsiadam, wkładam kluczyk do stacyjki i jestem pewien, że odpali i dojadę z punktu A do punktu B. A wcześniej wychodziłem do garażu i wracałem do domu brudny po łokcie i krzyczałem „siekiera i w dach, mam jej dosyć” (ale po chwili wracałem do garażu i jak ukazała mi się ta piękna sylwetka, to wszystko mijało).

Jeśli ktoś planuje odrestaurować Syrenę, to musi pamiętać o jednym. Albo robimy to tak jak ja, bo marzymy o takim aucie i naprawdę nie liczymy kosztów lub dla tzw. zysku – co się w ogóle nie kalkuluje.

Czy jeszcze raz podjąłbym się renowacji Syreny, czy kupiłbym odrestaurowane auto? Hmmmm, naprawdę nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.

Zdecydowanie taniej jest kupić już gotowe auto i cieszyć się jazdą, ale wspomnień związanych z cała tą odbudową, nie da się kupić. Ja nic bym nie zrobił inaczej .
Jest to wspaniały okres mojego życia.

Pozdrawiam sympatyków portalu KlassikAuto.pl
Łukasz Majchrzak