W sobotę 16. maja 2015 roku, już po raz dwunasty na plac przed Kazimierskim rodkiem Kultury zjechały się klasyczne samochody, aby wozić dzieci z Domu Dziecka. No, nie tylko po to.


To był start do imprezy o bardzo długiej nazwie, która w środowisku i tak jest nazywana Rajdem Marka Krupy. Od osoby pomysłodawcy i organizatora. To wożenie dzieci było związane z różnymi, mniej lub bardziej zwariowanymi konkursami. Kiedyś było jedzenie bułki na czas, co o mało nie doprowadziło do zadławienia się co bardziej ambitnych uczestników. W tym roku wystarczyło przewieź dzieci do dworu w Odonowie. Żeby nie było za łatwo, trzeba to było zrobić w wyznaczonym czasie. Za każdą sekundę różnicy solili punkty karne. Zwycięzca miał czas o sekundę różny od wymaganego.

Jak on to zrobił? Po oddaniu dzieci z powrotem opiekunom pojechaliśmy do Jędrzejowa, do Muzeum Zegarów. Założycielem muzeum była rodzina Przypkowskich, która przez kilka pokoleń gromadziła przeróżne przedmioty związane z pomiarem czasu. W efekcie zgromadziła największą w Polsce kolekcję zegarów słonecznych i to najczęściej w wersjach małogabarytowych. Największe zainteresowanie budził zegar z armatką, która strzelała w południe odpalana promieniami słonecznymi skupionymi przez soczewkę. Jak nam powiedziała przewodniczka ostatni raz wystrzeliła podczas wizyty Władysława Broniewskiego. Znamienitych gości potem było jeszcze sporo, ale do działania tego zegara jest potrzebne słońce, a to jak wiadomo jest często zakryte chmurami.

Potem poszliśmy do archiopactwa Cystersów. Obiekt ten jest słynny z tego, że znajduje się w nim grób bł. Wincentego Kadłubka. Trochę dziwnie wyglądało opowiadanie młodego braciszka o życiu w ubóstwie, kiedy w koło były ołtarze kapiące od złotych dekoracji. Zupełnie inaczej było na drugi dzień, kiedy zwiedzaliśmy klasztor Ojców Franciszkanów. Tam było surowe piękno starej świątyni. Po spotkaniu z wiarą wybraliśmy się na spotkanie z wiedzą. W Regionalnym Centrum Naukowo-Technologicznym w Podzamczu Chęcińskim była wystawa poświęcona Leonardo da Vinci. Po Chicago, Tokio, Nowym Jorku, San Paulo i Milano zawitała do małego polskiego miasteczka. W takim towarzystwie to jest wielki świat. Tam dowiedzieliśmy się, że da Vinci dużo rysował, ale swoich pomysłów już nie weryfikował praktycznie.

Można by powiedzieć, że ostrożny był, tyle, że obecnie istnieją rodki, które budują obiekty wg jego projektów i one działają. Skąd on czerpał swoje pomysły? Ponieważ obok Centrum był dwór starosty chęcińskiego tośmy go sobie zwiedzili. Byłoby to kolejne oglądanie zabytkowych wnętrz, gdyby nie osoba przewodnika który w stroju Kasztelana z niesamowitą swadą dzielił się z nami historią tego miejsca, nie unikając spraw trudnych, a nawet swawolnych. Przecież historia to nie tylko daty. Po rzuceniu okiem na piękny ogród pojechaliśmy na tor Kielce w Miedzianej Górze. Mieliśmy do swojej dyspozycji odcinek leśny toru. Na części głównej trwały mistrzostwa polski w driftingu. Widok aut latających bokiem i ryk silników tak nakręcił niektórych, że próbowali robić to samo na naszym odcinku. Zresztą jazda po torze Kielce dla niektórych uczestników imprezy była jedynym powodem, dla którego przyjechali. Widać to było na drugi dzień, kiedy kolumna naszych aut wyraźnie się skróciła.

W niedzielę pojechaliśmy do zamku w Chęcinach. Po drodze złożyliśmy kwiaty pod obeliskiem upamiętniającym tragiczną śmierć wielokrotnego mistrza Polski w rajdach samochodowych Michała Nahorskiego i jego pilota Jana Langera, którzy 22.07.1959 samochodem Triumph TR2 rozbili się w tym miejscu. Na zamku w Chęcinach zetknęliśmy się z pełną komercją. Za wstęp płać, za oglądanie przez lunetę płać, za strzelanie z łuku płać, itd. No i bramki zliczające wchodzących i wychodzących. Trochę nie wyszło zwiedzanie kościoła parafialnego, ale to była niedziela, więc ksiądz proboszcz miał msze na głowie, a nie jakiś automobilistów, nawet zabytkowych. Za to w Centrum Informacji Turystycznej w Niemczówce spotkaliśmy kolejnego pasjonata swojej pracy. Erudycja, pasja z jaką opowiadał o tym co zrobione i co jest planowane zachwycały. Ten człowiek miał 33 lata. On nie wyjechał z tego kraju.

Imprezę zakończyliśmy w Parku Etnograficznym w Tokarni, po drodze jeszcze zajrzeliśmy na plac budowy Europejskiego Centrum Edukacji Geologicznej w kamieniołomie Rzepka. Mamy zapamiętać to miejsce, aby za kilka lat odwiedzić już gotową placówkę. Pełni wrażeń wracaliśmy do Gliwic nowymi drogami, których jeszcze kilka lat temu nie było.