Ryszard Gargul z Gaju k. Krakowa: „I tak jesteśmy bardziej widoczni na drodze bez świateł, niż samochody współczesne ze światłami”.


Z cyklu: LUDZIE I ICH STYLOWE PASJE!
Ryszard Gargul – członek Automobilklubu Lubelskiego, członek Austin Bantam Society w USA oraz Europejskiej Asocjacji Automobilerów.

Samochód: Packard 733 Standard 8, limuzyna, 1930r.
Silnik: 5200 cm3, 90 KM

Krystian Tomala – Redakcja KlassikAuto.pl

1. Skąd zainteresowanie takim autem?
Początki mojej „choroby psychicznej” pt. stare samochody, sięgają lat ‘70 ubiegłego wieku. Wraz z bratem kupiliśmy Tatrę 75 z 1937r. Własnymi siłami udało nam się ją wyremontować, ale kryzys finansowy w rodzinie zmusił nas do jej sprzedaży. Kolejna była Simka 5 z 1936r., Steyr 55 i 50, DKW F2 – nigdy jednak nie były to samochody sprawne technicznie.
A potem był ślub (oczywiście do ślubu jechaliśmy zabytkowym BMW 320) i dzieci. Brak czasu i pieniędzy spowodował długą przerwę w podsycaniu mojej pasji. Dopiero w 2002r. za sprawą mojego przyjaciela Jerzego Jerzykowskiego bakcyl powrócił. Moja żona (zarazem sponsor) widząc moje cierpienia zdecydowała, że kupimy weterana.
Po krótkim poszukiwaniu kupiliśmy maleństwo – Nasz American Bantam Roadster z 1938r. był w stanie ogólnie dobrym, jednak wymagał generalnego remontu. Po remoncie silnika i hamulców wyjechaliśmy nim na rajd. Ostatni, na którym byliśmy odbył się w 1981r. i był to rajd w Bielsku. W 2002r. naszą przygodę z rajdami zaczęliśmy również od Bielska.
Z czasem nasza kolekcja powiększała się: kupiliśmy do jazdy „codziennej” Moskwicza 408. Po dwuletnim poszukiwaniu dużego amerykańskiego samochodu, wybraliśmy Packarda 733 z 1930r. Przywiozłem go z Holandii. Ostatnim (jak na razie) samochodem w garażu jest Lincoln Continental Mark IV z 1974r. Jest to wielki, wygodny samochód. Używamy go do wyjazdów na dłuższe trasy. Byliśmy nim na kołach na Słowacji, w Karpaczu czy na Grunwaldzie. Ze względu na zdewastowany kręgosłup Bantam stoi od dwóch lat nieużywany.

2. Który spośród tych samochodów uważa Pan za najlepszy?
Nie ma lepszego czy gorszego. Każdy jest inny. Bantam jest z karoserią prototypową, jest tylko jeden taki na świecie! Packard jest wielki i piękny, a Lincoln wielki, piękny i wygodny. Wszystkie traktuję tak samo i z szacunkiem należnym emerytom.

3. Czy auto jest „fabryczne”, czy ma jakieś modyfikacje?
Packarda można uznać za w pełni oryginalnego. Ma wszystkie części zachowane w stanie oryginalnym. Są jednak rzeczy, które z przyczyn technicznych musiałem zmodyfikować:

– silniczek wycieraczek jest elektryczny, a powinien być siłownik na podciśnienie. Holendrzy parę rzeczy „skopali” i nie wszystko mogłem odtworzyć. Oczywiście taki siłownik mam, ale odtworzenie instalacji podciśnieniowej łączy się z uszkodzeniem lakieru;

– zasilanie gaźnika jest za pomocą mamki, która zawsze była zawodna. Zainstalowaliśmy (bez demontażu mamki) ukrytą elektryczną pompkę paliwa;

– instalacja elektryczna fabrycznie jest 6V. Samochód ma prądnicę trójszczotkową z regulacją, z którą żaden elektryk nie może sobie dać rady. Efekt jest taki, że raz ładuje 3V, innym razem 23V. Żadna żarówka tego nie wytrzyma. Do tego kłopoty ze światłami dziennymi. Prądnica tego typu nie jest w stanie doładować akumulatora (jadąc na światłach) i w efekcie samochód staje z braku prądu.

Przy okazji mam apel do Ministra Transportu: „Zwolnijcie stare samochody zabytkowe z obowiązku jazdy na światłach dziennych. I tak jesteśmy bardziej widoczni na drodze bez świateł, niż samochody współczesne ze światłami”.
Aktualnie zakładamy alternator i przerabiamy instalację na 12V. Oczywiście bez demontażu oryginalnej prądnicy.

4. Czy Pan osobiście naprawiał samochód?
Dużo rzeczy zrobiłem sam. Jednak ograniczenia związane z chorobą kręgosłupa uniemożliwiają większość prac. W mojej wsi mieszka jeszcze większy fanatyk niż ja. Większość prac przy moich samochodach wykonuje właśnie on. Mówię o moim przyjacielu Piotrze Lenartowiczu. Jego wiedza o starych technologiach jest przeolbrzymia i niezastąpiona. Ale i jego Packard zaskakuje swoimi rozwiązaniami.

5. Jakie ma zalety, wady?
Przede wszystkim jest piękny. Zdobywa dla nas wiele nagród i daje niesamowitą satysfakcję. Jego 90 koni, to są prawdziwe „harpagany”. Nie wydmuchane przez turbinę. Gdyby nie światła na skrzyżowaniach, mógłbym na trzecim biegu przejechać całą Polskę. Do wad zaliczam mało miejsca za kierownicą.
Packard był firmą z najwyższej półki. Wygodnie musiał mieć właściciel, a on jeździł na tylnej kanapie. Za kierownicą siedział „murzyn”, a jemu nie musiało być wygodnie. No i zużycie paliwa: 40 l/100 km, to w dzisiejszych czasach jest dużą wadą. Packard robi duże wrażenie na kierowcach, co prowadzi do wielu niebezpiecznych sytuacji na drogach. Trzeba mieć dużo wyobraźni i przewidywać działania innych kierowców, żeby jeździć bezpiecznie w normalnym ruchu drogowym.

6. Czy konstrukcja pojazdu zawiera jakieś unikalne rozwiązanie techniczne?
Rzadkością jest układ hamulcowy trzyszczękowy. Packard posiada bębny hamulcowe wielkości starowskich i właśnie trzy szczęki w bębnie. Jednak wielkość bębnów i ilość szczęk nie gwarantuje że 2300kg masy zatrzyma się w tym momencie, co chcemy. I tu potrzebna jest właśnie wyobraźnia kierowcy.
Innym ciekawym rozwiązaniem są panewki. Gładź pracująca, jest jakby pokryta jakimś szkliwem. Efekt jest taki, że ślady zużycia są widoczne na wale, a panewki są jak prosto z pułki. No i IV bieg – niedawno odkryliśmy, że skrzynia ma cztery biegi. Wszystkie biegi są „od się” za wstecznym, a IV jest „do się”. Nikt go tam nie szukał. Jest to bardzo wolny bieg, ale za to nie ma górki, pod którą bym nie wjechał.

7. Często nim Pan jeździ? Jak go Pan użytkuje?
Chcielibyśmy częściej, ale nie zawsze czas pozwala. Jeździmy na zloty i rajdy w kraju i za granicą. Preferujemy zloty towarzyskie, ale jeździmy i na Mistrzostwa Polski Pojazdów Zabytkowych. W tym roku zajęliśmy w MPPZ III miejsce w klasie pre.45. Często jeździmy na niedzielne przejażdżki, a zdarza się, że i na zakupy do marketu.

8. Ile kosztuje eksploatacja tego auta?
Są to przede wszystkim koszty paliwa. Biorąc pod uwagę dzisiejsze ceny taniej jest go wozić. Poza tym koszty części, które trzeba kupować na półkę. Nie mogę podać dokładnej kwoty, bo mogło by to skutkować obcięciem dotacji od mojej żony. Mniej boli jak dowiaduje się, co jakiś czas.

9. Czy napotkał Pan jakiekolwiek problemy związane z rejestracją samochodu jako zabytek?
Żadnych problemów. Spotkałem się z wielką życzliwością w biurze konserwatora zabytków, za co serdecznie dziękuję. Słyszałem jednak, że koledzy mają z tym problem. Szczególnie w województwie mazowieckim.

10. Jaka jest dostępność części zamiennych? Gdzie je Pan kupuje i ile kosztują?
Jak już mówiłem, kupuję na półkę. Nigdy nie wiadomo co się okaże i co będzie potrzebne. Podstawowe miejsce to Ebay. Niestety przez ostatni rok ceny poszły bardzo w górę.

11. Gdzie i jak auto jest przechowywane?
Aktualnie samochód jest u mechanika, a na co dzień stoi razem z Bantamem w ciepłym, suchym garażu pod domem.

12. Należy Pan do jakiegoś klubu lub stowarzyszenia?
Od 1976r. byłem członkiem Automobilklubu Krakowskiego, jednak w tym roku z różnych przyczyn zrezygnowałem z członkostwa. Mam legitymację Automobilklubu Lubelskiego z 1978r. co uważam za zaszczyt. Od 2002r. jestem członkiem Austin Bantam Society w USA, no i oczywiście Europejska Asocjacja Automobilerów, w barwach której zdobyłem II wicemistrza Polski.

13. Komu poleciłby Pan to auto?
Wszystkim. Jednak uważam, że nie liczy się marka, tylko człowiek i jego pasja. I znowu apel: koleżanki i koledzy nie czujcie się gorsi, jeśli jeździcie Syrenkami, czy Trabantami. Łączy nas ta sama „choroba psychiczna”. Nie dajmy się leczyć – to jest zdrowa choroba.
Zapraszam na moją stronę www.bantam.pl. Są tam zdjęcia z rajdów i zlotów, w których uczestniczyliśmy od 2002r.

KT. Dziękuję za rozmowę.