Moja historia z Fiatem 125p zaczęła się od wczesnych lat dziecięcych. Moi rodzice zawieźli mnie tym autem do chrztu. Fiat 125p towarzyszył mi przez kolejne lata dziecięce i wczesnoszkolne, kiedy tata woził mnie do szkoły. Często, gdy Fiat stał otwarty na podwórku przed domem wsiadałam za kierownicę i udawałam, że jestem jego kierowcą. W wieku 10 lat potrafiłam zmienić biegi w Fiacie, intrygującą mnie zawsze gałką zmiany biegów z zatopionym w środku samochodzikiem.

Niestety jak większość Fiatów 125p i ten trafił na złom. Na wiele lat marzenie o Dużym Fiacie zostały we mnie uśpione.

Kiedy zdałam egzamin na prawo jazdy znów marzenie o posiadaniu Fiata 125p obudziło się. Jak się później okazało, na krótko bo Fiat, który mi się podobał został sprzedany i musiałam zadowolić się Fiatem 126p.

We wrześniu 2014 roku poszłam do kina na film pt. „Bogowie” o profesorze Zbigniewie Relidze. I jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam, że słynny profesor jeździł Fiatem 125p w kolorze, który poszukiwałam a mianowicie zielony groszek L-76. Wtedy postanowiłam, że muszę go mieć i nie odpuszczę. W ciągu kolejnych trzech miesięcy pokonałam ok. 2,5 tys. km w poszukiwaniu mojego wymarzonego Dużego Fiata w kolorze zielony groszek.

Mieszkam w centrum Polski, więc wszędzie miałam jednakową odległość. Byłam w Białymstoku, Wałbrzychu, Ełku, Wrocławiu i wielu innych miejscowościach. Żaden z oglądanych Fiatów nie spełnił moich oczekiwań, aż wreszcie 19 stycznia 2015 roku o godzinie 23, gdy kładłam się spać zobaczyłam na portalu ogłoszeniowym, ogłoszenie o sprzedaży Fiata 125p, 1500 L z 1983 r. w Miechowie koło Krakowa. Auto pochodziło z Zabrza. Od razu skojarzyłam sobie z Fiatem Zbigniewa Religi, który otworzył tam klinikę kardiologiczną i jeździł tymi samymi ulicami.

Auto sprzedawał syn zmarłego pierwszego właściciela. Samochód był w świetnym stanie technicznym i wizualnym jak na swój wiek. Był cały w oryginale. Mimo 20 stopniowego mrozu postanowiłam kupić go i wrócić nim na kołach do domu 271 km bez ogrzewania, z dziurawym układem wydechowym i zapieczonym przednim hamulcem. Do domu dotarłam w ciągu 6 godzin bezawaryjnie.

Tak wyglądał gdy go kupiłam.

Zmarły pierwszy właściciel auta z powodu złego stanu zdrowia mało używał samochodu. Od 2005 do 2015 roku był używany sporadycznie. Fiat posiadał przebieg 34 tyś. km co potwierdzone zostało badaniem kompresji w cylindrach, w zaprzyjaźnionym warsztacie, które wynosiło 11,8 bara, gdy wyjeżdżające z fabryki miały 12 barów. Samochód był bardzo dobrze zakonserwowany, co również potwierdzają zdjęcia z remontu.

Żaden element blacharski nie został wymieniony, wyjątkiem jest jedna reperaturka błotnika przedniego prawego.

Ciekawostką jest również zatopiony w podłodze auta, przez pracowników fabryki FSO, kapsel od piwa lub oranżady, który skrywa być może ciekawą historię montażu samochodu.

Uważam, że mój Fiat 125p jest zachowany w wyjątkowo dobrym stanie, dlatego w marcu 2015 roku podarowałam mu żółte tablice rejestracyjne. Gdy kupiłam Dużego Fiata większość moich znajomych dziwiło się mówiąc: „po co ci ten stary grat”, dziś patrzą z zachwytem i mówią o nim: „ale strzała”. Nigdy go nie sprzedam i zostawię dla mojego synka. Dziś wiem, że warto mieć marzenia, bo wszystkie mogą się spełnić jeśli tylko będziemy mieli odwagę by do nich dążyć.

Pozdrawiam Czytelników KlassikAuto.pl
Izabela Adamska

od Redakcji: opiszcie swoje auto. Wyślemy w zamian upominek.