Nie każdy o tym wie, ale jest to dziadek współczesnego Jeep’a. Z tego powodu nazwę Jeep wymawia się podobnie jak GPW (Dżi-Pi „Willys”). Poznajcie zatem Pana Tadeusza Machaja – mechanika z Nowego Sącza. Jest on właścicielem Willysa z 1942r. i jest bardzo dumny z posiadania tak unikatowego egzemplarza.
Pojazd posiada rzędowy, 4- cylindrowy, dolnozaworowy silnik o pojemności 2.2l i mocy 60KM. Napęd na 4 koła sprawia, że tym samochodem śmiało można wybrać się w jazdę terenową, a jazda bez dachu w słoneczną pogodę dostarcza niezapomnianych doznań. Właściciel stwierdził, że jego samochód „jest bardzo wytrzymały – prosta konstrukcja. Pięknie się jeździ po górach, lasach i ładnie się prowadzi zarówno w terenie jak i po ulicy”.

Pojazd wyposażony jest również w zapasowy kanister na paliwo z 1939r. Dodatkowym gadżetem jest skrzynka na naboje. Samochód w przeszłci był podobno używany w Armii USA, lecz w chwili obecnej właściciel nie jest w posiadaniu żadnych potwierdzających to dokumentów.

Jak samochód znalazł się w Pana rękach, Panie Tadeuszu?
Pojazd przyjechał do mnie na lawecie ze Szwajcarii jako uszkodzony, ponieważ silnik nie działał, a karoseria, napęd i wyposażenie pozostawiały wiele do życzenia. Na szczęście z częściami, których potrzebowałem, nie miałem żadnego problemu. Wszystko było dostępne od ręki w Polsce, jedynie plandeka została sprowadzona z Niemiec – sprawdzona, twarda i nieprzepuszczająca wody – a siedzenia zostały sprowadzone z Anglii. W sumie to same poduszki, bo stelaże były przy samochodzie. Teraz pojazd jest po kapitalnym remoncie przeprowadzonym przeze mnie. Karoseria została wypiaskowana i pomalowana. Od podstaw wyremontowałem silnik, przedni i tylny most napędowy oraz skrzynię biegów. Samochód przyjechał do mnie z instalacją zmienioną z 6V na 12V.

Jak często jeździ Pan swoim samochodem?
Jak tylko jest okazja to wsiadam i jadę. Drobny deszczyk, czy kałuże mnie nie odstraszają, w końcu mogę założyć dach. Samochód jest wygodny. Bardzo lubię nim jeździć, bo bez przebierania się wsiadam w niego i jadę.

W zimie też będzie Pan jeździł?
Raczej nie, bo jest za zimno, a nie mam drzwi i oplandekowania bocznego. Alternatywą jest dorobienie drzwi. Boki dorabiają w zależności od tego, gdzie jest użytkowany. Akurat w Polsce, przy naszym klimacie, bardzo by się przydały. Powiedzmy, gdzieś we Francji czy w cieplejszym klimacie to jest to zbędne.

Zauważyłem, że w pojeździe jest opuszczana przednia szyba. Czy to się przydaje?
Jest to bardzo przydatna funkcja. Super się jeździ, oczywiście gdy jest pogoda. Jeździ się wtedy jak na motocyklu, z tym plusem, że nie trzeba mieć kasku. Tylko na muchy trzeba uważać.

Jakie ma Pan plany związane z tym samochodem?
No cóż. W tym momencie nie zanosi się na żadną sprzedaż. Willys mnie bardzo cieszy. Przez zimę
będzie garażowany, a na wiosnę, gdy tylko się ociepli, wyjedzie na drogi. W tym roku byłem już na kilku zlotach zabytkowych samochodów, gdzie przyciągałem uwagę uczestników. Często wybieram się w piątek wieczorem na Sądeckie Klasyki Nocą, gdzie mogę spotkać znajomych, którzy również kochają stare samo¬chody. Teraz czekam, aż w Nowym Sączu odbędzie się rozpoczęcie sezonu 2017, a na pewno będzie hucznie, ponieważ na Zakończenie Sezonu 2016 z Youngtimerem przyjechało ok 150 samochodów. Spotkałem tam nawet podobnego Willysa.

Mam do Pana ciekawe Pytanie. Jak się tankuje ten samochód? Oglądam go dookoła, ale nigdzie nie widzę korka wlewu paliwa. Nie widzi Pan korka wlewu paliwa, ponieważ bak umiejscowiony jest pod siedzeniem kierowcy. Aby zatankować samochód, należy podnieść poduszkę siedziska i przez otwór odkręcić korek. Co ciekawsze, Willys nie ma bagażnika. Być może dlatego bardzo lubię nim jeździć z żoną na zakupy – z uśmiechem dodaje właściciel.

Wszystkim czytelnikom pokazujemy „Białą Kartę” na przykładzie Willysa, którą wyrabia się podczas rejestracji pojazdu na Zabytek.

Czekajcie na następne artykuły ;)
Krzysztof Korczyński
Żółty Nowy Sącz