Był to 6 czerwca 2013 roku. Akurat wróciłem zmęczony z praktyk i usiadłem przed komputerem – coś tam przeglądałem, chyba jakiś portal informacyjny, gdy zupełnie przypadkowo i dosłownie ułamek sekundy przed zamknięciem okna przeglądarki zauważyłem mało widoczną zapowiedź obchodów czterdziestych urodzin Fiata 126p.


No tak! Przecież dziś okrągła rocznica rozpoczęcia produkcji – jak przeczytałem gdzie się owe urodziny odbędą, oniemiałem ze szczęścia – poznańska Malta. Organizacja w Bielsku-Białej nie wypaliła, dlatego zdecydowano się na Poznań. Lepiej być nie mogło. Impreza miała się zacząć o 19.00, więc jeszcze miałem trochę czasu na naładowanie aparatu i dojazd.

Po dotarciu do jeziora Maltańskiego czekał mnie jeszcze spory spacer do miejsca zlotu, a po drodze zauważyłem miły gest – na tablicy, która normalnie informuje o wynikach zawodów kajakarskich, napisano „40 lat Polskiego Fiata 126p. Dzisiaj 19.00 Bula Park”. Z takim akcentem na wejściu ten wieczór musiał być wyjątkowy.

Auta ustawiano w formacjach na pomostach. Cztery takie pomosty szybko zapełniono, reszta Maluszków stanęła w pobliżu, na „lądzie”. W sumie przybyło jakieś 70 sztuk Małego Fiata. Samochody otoczone wodą i skąpane w zachodzącym słońcu wyglądały po prostu fenomenalnie. Rozłożyłem statyw, przygotowałem aparat i zabrałem się do „focenia” – a było co, bo zaprezentowano w zasadzie cały przekrój 40-stoletniej historii auta. Od idealnie zachowanych i muzealnych ST, przez seryjne i modyfikowane FL’e, aż do różnej maści Elegantów i Happy End’ów.

Jako wisienka na torcie – dwie sztuki klasycznego Fiata 500, w tym jedna Giannini. A jeśli już o torcie mowa, nie mogło go zabraknąć! Był też szampan, oczywiście Piccolo – Maluchy byle czego nie piją. Przybył też gość specjalny, sam Maciej Wisławski. W końcu i on jeździł na rajdowych 126p. Dodajmy do tego przygrywające w tle stare polskie piosenki, wśród których nie zabrakło kultowego utworu „40 lat minęło” Andrzeja Rosiewicza i mamy idealne „birthday party”.

Słońce zachodziło coraz mocniej przyciągając nieubłaganie osłonę nocy. Uczestnicy udali się na kolację, a ja powoli żegnałem się z jubilatami. Nie było to łatwe rozstanie. Od dawna marzę o własnym Maluchu, a tutaj na wyciągnięcie ręki miałem kilkadziesiąt sztuk. No, ale wszystko się kiedyś kończy, skończyły się i huczne urodziny, pora wracać do domu. Faktycznie, 40 lat minęło jak jeden dzień…

Kocham klasyczne samochody i pasjonuje się fotografią, więc odwiedzam z aparatem prawie wszystkie motoryzacyjne „eventy” jakie odbywają się w Poznaniu. ŻADNA, dosłownie żadna moto-impreza nie zapadła mi tak w pamięci jak te okrągłe urodziny naszego narodowego symbolu. Miejsce, zachód słońca, klimat i wspaniali ludzie – nie da się tego ubrać w słowa, po prostu trzeba było tam być i poczuć tą rodzinną atmosferę. Naprawdę wspaniałe przeżycie, które będę wspominał przez długi czas. Oby 50-te urodziny wyprawiono równie hucznie.
Pozdrawiam
Adrian Makles