30. kwietnia 2016 roku wraz z kilkoma załogami pojechałem do Trzyńca na imprezę zorganizowaną przez Muzeum Huty Trinec i kluby miłników pojazdów zabytkowych z Ostrawy i okolic. Wg zapowiedzi miały być prezentowane silnik parowe, pojazdy z takim napędem, stare silniki stacjonarne i stare samochody i motocykle. Jak to zwykle w życiu bywa na imprezie pokazały się tylko samochody i motocykle.

Początkowo to liczba aut z Polski była dominująca zarówno co do liczby jak i klasy. Czeską stronę reprezentowały głównie Trabanty i Skody. Ale po godzinie dwunastej sytuacja zaczęła się radykalnie zmieniać. Na plac koło Werk Areny – to ich taka hala widowiskowo-sportowa – zaczęły się zjeżdżać auta od których nie można było oderwać oczu. W szczycie frekwencji na placu było chyba około 200 aut i czuło się ich wartość.

Klasycznie były Tatry, różne modele, ale wszystkie miały luft-motory, do tego w układzie przeciwsobnym popularnie, acz nieprawidłowo zwane „bokserem”. W tych samochodach jest jeszcze jeden element, który mnie zawsze zadziwia – podnoszona przednia maska razem z błotnikami, lampami i wszystkim co jest z przodu. W odróżnieniu od systemu stosowanego w samochodach angielskich, gdzie cała maska podnoszona jest do przodu w Tatrach maska podnoszona jest do tyłu. Zawsze interesował mnie system zamykania i zabezpieczania takiej maski, która, gdyby się otworzyła w czasie jazdy to skutecznie zasłoniłaby przednie szyby. Marka Tatry była też licznie prezentowana przez ich sztandarowy powojenny produkt czyli model 603.

Były Aera, jedno malutkie z dużym kierowcą, który był stylizowany na Flapa ze słynnego duetu amerykańskich komików. Miał wąsik, melonik i solidny mięsień piwny. Drugi to było Aero 30. Spore sportowe auto, którym przyjechało aż czworo Czechów. Auto śliczne tylko ten klang dwusuwowego silnika. Z przed wojny był jeszcze Fiat w kanciastej karoserii, oraz spora liczba BMW. Wszystkie perfekcyjnie odnowione. Z okresu powojennego to zachwycały dwa Jaguary, XK140 i XK150. Oba w wersji coupe. Było BMW 501 z silnikiem V8. Włoszczyzna to były głównie Fiaty: 500, 600D i Multipla, 127, 128 Sport, nawet nasz Fiat X1/9 był, ale była też Alfa Romeo 1900 CSS z 1954 roku, sporo Spiderów, starszych i młodszych.

Nawet była jedna Lancia Fulvia w rajdowej specyfikacji. Angielską motoryzację reprezentowały poza wspomnianymi już Jaguarami dwa MG TD, oba z 1951 roku, MGA i MGB, jeden nawet w wersji GT, Austin Healey Mk1 (Sprite) i Mk3 3000, Lotus Europa – najniższe seryjnie produkowane auto. Z francuzów była Floride, śliczne auto, któremu zrobiono ciężką krzywdę „złotym” lakierem. Niemcy – to poza BMW, były Mercedesy, ale z umiarem, Opel Monza, Porsche 911 i 944, dwa VW Garbusy no i Trabanty i jeden Wartburg. Przyjechał jakiś dziwny Moskwicz, drugi był na pedały. Dosłownie, ponieważ był to dziecięcy samochodzik. Był bardzo pilnowany, bo moda na tego typu pojazdy się rozkręca i każdy egzemplarz jest łakomym kąskiem. Oczywiście było sporo amerykańców i to zarówno z epoki bombastycznych nadwozi jak i z epoki skrzydeł i ogonów.

Cztery Mustangi przyjechały głną grupą. Chyba jedynym japończykiem był nasz Datsun 260Z. Wzbudzał spore zainteresowanie. Największymi pojazdami były autobusy Karosa, produkowane też u nas na licencji i zwane Ogórkami. Jeden to nawet był z korniszonem, czyli z przyczepką. Była inna niż polska, która było montowana z oryginalnych oblachowań Ogórka. Wersję LUX to ja ostatni raz widziałem w okresie kiedy kraj się bogacił a ludzie żyli dostatnio, czyli w epoce Towarzysza Gierka, a tu proszę, można wejść do środka. Za maszynę parową robił traktor przebrany za parowóz, który ciągnął dwa wagoniki i woził chętnych do przejażdżki takim środkiem lokomocji. Były jeszcze inne maszyny robocze, ale w formie zabawek.

Stare motocykle to były głównie BMW przywiezione z Afryki z okresu kiedy zwiedzały Saharę razem z Lwem Pustyni. Pomiędzy nimi był samotny motocykl z radzieckiej fabryki z obowiązkowym Diektariewem, czyli ręcznym karabinem maszynowym, w koszu. Nawet Jaw było tyle co kot napłakał. Pogoda sprzyjała, kapele grały od ucha, sprzedawano kawę, piwo, słodkości i coś konkretnego i tak minął dzień. Nie wiem, czy ogrom placu, na którym samochody stały co drugie stanowisko, czy słabe rozreklamowanie spowodowało, że wizualnie miało się wrażenie, że widzów było skromnie. Choć były godziny, kiedy ich trochę przybywało. Ale były ładne dziewczyny :)